Komentarze (0)
To o czym teraz napiszę zdarzyło się 42 lata temy, a pamietam ten dzień jakby to było wczoraj. Dzień 5 marca 1979 roku zaczął sie jak każdy inny w tygodniu, wstaję, ubieram się, jem śniadanie i biegiem do szkoły i nawet nie zdziwiło mnie to ze mama jest w domu, była i był jeszcze mój dziadek którego nigdy nie lubiłam, był zły dla mojej mamy i dla mnie, ale był ojcem mojej mamy więc czasami ona sama musiała go przyjąć. Tato mój był w tym dniu jeszcze w szpitalu ponieważ miał problemy ze wzrokiem i nie pamiętam co tam mu robili, ale to akurat mało ważne.
Wracam do domu ze szkoły, wszystko w domu dobrze tylko mama narzeka na ból głowy, fakt narzekała często bo niestety miała migreny które chyba po niej odziedziczyłam. Dzień jak co dzień dobiega końca, mama zmęczona siedzi na kanapie w dużym pokoju, brat u siebie a ja chciałam pobyć z mamą jednak kazała mi iść spać, byłam tak wychowana że słowom rodzicow nie można się sprzeciwiać więc grzecznie chcę iść do swojego pokoju lecz mama za mną woła: "nie idź tam, tam spał dziadek, a jeszcze nie zmieniłam pościeli, położ się do brata, ale coś ci jeszcze powiem zanim pójdziesz. Posłuchaj, ta kasetka (wskazała na kóferek z biżuteria) jest Twoja i niech sie tobą zaopiekuje ciocia Kasia (siostra mojej mamy), a teraz idź już spać".
Grzecznie położyłam się spać, następnego dnia 6 marca wstaje rano, idę do dużego pokoju po zegarek (bo tam go zostawiłam), (w sumie byłam już gotowa aby wyjśc do szkoły) i widok jaki zobaczyłam wmurował mnie w ziemię, moja ukochana mama leżała na podłodze w dziwnej pozycji, podbiegłam do niej, złapałam za rękę, była już sztywna, zaczęłam krzyczeć i wołać brata, (który jest starszy ode mnie o 7 lat) tyle pamietam dokładnie co się wydarzyło dalej wspomnienia już się zacierają.
Później już jako dorosła kobieta dowiedziałam się od siostry mojej mamy, że tego dnia była u zakładowego lekarza bo bardzo bolała ją głowa, lekarz powiedział jej dokładnie że symuluje bo nie chce jej się pracować, dał zwolnienie na jeden dzień i tyle, a na następny dzień moja mama już nie żyła, zmarła w środku nocy na wylew krwi do mózgu, lekarz który przeprowadzał sekcje zwłok powiedział że wylew był tak rozległy że nawet gdybyśmy zareagowali szybciej i tak byśmy jej nie uratowali, jedynie mogłaby być "warzywem" ciężarem dla siebie i dla nas więc ogólnie lepiej że zmarła. No może lepiej, ale dopiero wtedy doceniłam to jak wspaniałąmiałam mamę, dopiero w momencie gdy jej zabrakło.
Dlatego starałam sie wcałym moim późniejszym życiu nie popełniać błędów moich rodziców i raczej mi sie udało bo wszystkie moje dzieci do tej pory zwracają sie do mnie w ważnych sprawach, chcą poznać moje zdanie.
Maria